Tekst powstał w maju 2023, a więc dokładnie 10 lat później niż opisana wycieczka 🙂

Na rowerze zawsze lubiłem jeździć (Krzysiek). Mieliśmy sporo znajomych z którymi jeździliśmy w góry na wycieczki piesze. Padł pomysł wyprawy rowerowej wzdłuż polskiego wybrzeża. Łącznie na wycieczkę pojechało 7 osób.
Ania – wtedy moja przyszła żona – ogarnęła logistycznie 8 noclegów. Nie jest w to wliczony nocleg w pociągu do Międzyzdrojów.

Plan był taki:
Wysyłamy z Krakowa kurierem rowery zapakowane w kartony do PTTK w Międzyzdrojach.
Wysyłamy puste kartony do PTTK w Gdyni. Jedziemy nocą pociągiem do Międzyzdrojów. Odbieramy rowery – skręcamy je i ruszamy w drogę. Kończymy wycieczkę w PTTK w Gdyni. Pakujemy rowery do kartonów które tam na nas czekają. Wysyłamy je kurierem do Krakowa. Wracamy pociągiem.
Start z Międzyzdrojów 27 kwietnia. Koniec 4 maja.

Trasa została podzielona na podobne odcinki. Zrobiliśmy łącznie 500 km. Średnio dziennie około 60 km.

Z Międzyzdrojów ruszyliśmy w piątkę: Ania, Olga, Kuba i Indy i ja. W Koszalinie dołączyli do nas Paula i Mikołaj.

Każdy rower wyposażony był w sakwy, w których wieźliśmy ubrania, klucze oraz Grzańce Galicyjskie. Mieliśmy włączoną aplikację dzięki której mamy zapisaną bardzo dokładnie całą trasę. Nie było większych problemów technicznych z rowerami, poza jednym „odcinkiem specjalnym”, na którym nawierzchnia była zrobiona z łupanej kostki brukowej – kocich łbów. Odcinek ciągnął się kilka kilometrów i Oldze od drgań odkręcały się śrubki 🙂

Przygotowanie rowerów. Rozkręcaliśmy je i pakowaliśmy u mnie na Zakopiańskiej. Kartony opisane i wysłane kurierem. Na jednym ze zdjęć została uwieczniona biała strzała Olgi – Opel z delikatną rdzą na błotnikach 🙂


Fotki z pociągu

PTTK Międzyzdroje 27 kwietnia 2013r.

Dziarsko składaliśmy rowery. Szybko szło, bo rowery prawie całe były zapakowane do kartonów.

Ruszyliśmy w trasę. Zwiedziliśmy zagrodę żubrów.

Pierwszy dzień był najgorszy, bo było zimno i zaczęło padać. Nocowaliśmy w Dziwnowie ul. Koniecznego 8 w PTTK. Cena 30 zł/osobę- bez pościeli.

Byliśmy zmarznięci jak cholera, a w budynku PTTK była jakaś awaria i nie mogliśmy w nim nocować. Na szczęście dali nam w zamian drewniany domek. Z obawą się do niego wpakowaliśmy. Dali nam z tego co pamiętam jakąś farelkę czy piecyk do grzania. Szybko zaczęliśmy się rozgrzewać grzanym winem. Była lekka konsternacja, bo jak tak miał wyglądać kolejny dzień, to nie dalibyśmy rady. Wymyślaliśmy alternatywny plan, np transport rowerów pociągiem w pobliże kolejnego miejsca noclegowego. Na szczęście na drugi dzień zrobiło się cieplej, słonecznie, bezdeszczowo. I tak do końca całej wyprawy 🙂

Następnego dnia ruszamy w kierunku Dźwirzyna.

Byliśmy na latarni w miejscowości Niechorze. Obok znajduje się Park Miniatur Latarni Morskich

Piwko, grzaniec, jakiś rower na maszcie, zachód słońca nad morzem i do spania.

Nocleg Dźwirzyno „Muszelka” ul.Wyzwolenia 40. Cena 35 zł/osobę
Kolejny dzień – poniedziałek 29.05.13 – kierunek Mielno. Odwiedzamy Oceanarium w Kołobrzegu.

Kilka fotek przy latarniach w Kołobrzegu….

…i gdzieś na molo.

W okolicy Gąsek byliśmy świadkami palącej się przyczepy campingowej. Bez szans na uratowanie czegokolwiek. Spaliła się całkowicie w 3 minuty.

Wyszliśmy na latarnię w Gąskach

Docieramy do miejsca noclegowego. Mielno „Pod ósemką” ul.Sienkiewicza 8. Cena 30 zł/osoba. Tutaj już byliśmy pełną ekipą.

Rano ruszamy w kierunku Darłówka.

Przedzieraliśmy się przez piachy i krzaczory

Mijamy kościół w Sianowie

Szalejemy po okolicznych wioskach

Przerwa w Darłowie

Nocleg w Darłówku ul.Wczasowa 9. Domki Nevada. Cena 43 zł/osoba.

Potem niestety ścieżka zamieniła się w plac budowy…

Docieramy do Ustki. Śpimy w Gardnie WIelkiej na piętrze domku. Bez pościeli. 30zł/osoba. W kolejny dzień zwiedzamy latarnię w Czołpinie i wydmy Czołpińskie.

Tutaj trzeba było omijać jezioro Łebsko. Podzieliliśmy się na 2 grupy w miejscowości Kluki. Ania, Ja i Indy przedzieraliśmy się pseudo „międzynarodowym szlakiem rowerowym” , chyba R10. Szlak prowadził blisko jeziora i był bardzo bagnisty. Reszta ekipy pojechała dookoła, drogą nr 213.

W Łebie spaliśmy na Łebskim Kampingu ul.Turystyczna 1. Cena 30zł/osoba. 2 pokoje 4-ro osobowe.

Ciekawostką były sterty nowych kibelków przed wejściem. Chyba jakaś rozbudowa i remont się szykowały.

Na następny dzień dotarliśmy do latarni morskiej w Osetniku. To chyba tutaj Kuba prawie dostał w głowę spadającym z góry kubkiem jakiegoś dziecka.

Stąd mieliśmy już tylko 73 km do Helu. Nie chcieliśmy jechać drogami, więc przedzieraliśmy się leśnymi ścieżkami. Tutaj już wszyscy byli zmęczeni. Olga miała jakiś problem z nogą. Indy miał gorączkę. Mieliśmy za sobą ponad 400 km jazdy w różnych warunkach z obciążonymi rowerami.

Obiad jedliśmy chyba w Karwii.

Kolejny punkt postoju to Jastrzębia Góra. Ania jak była mała to jeździła tutaj na wakacje, ale już nic nie zostało po tym ośrodku.

Dojeżdżamy do Władysławowa. Nocujemy w OW Kormoran ul.Władysławowska 79. Cena 22 zł/osobę – bez pościeli.

W sobotę 4 maja ruszamy na ostatni odcinek wycieczki. Celem jest tramwaj wodny na Helu. Odwiedzamy fokarium i latarnię na Helu.

Docieramy wreszcie na tramwaj wodny. Pamiętałem że byliśmy zmęczeni, ale dopiero patrząc na zdjęcia widać jak bardzo byliśmy zmęczeni. Płyniemy do Gdyni.

W Gdyni nocujemy w PTTK. Pakujemy rowery do kartonów i wysyłamy kurierem do Krakowa. Na drugi dzień idziemy na dworzec PKP i wracamy do domu.

Dziękuję wszystkim za wspólną wyprawę. Po 10 latach ciężko było odtworzyć wyprawę ze wszystkimi szczegółami chronologicznie, ale notatki Ani i daty oraz godziny zrobienia zdjęć ułatwiły zadanie.

ps

Rok później urodziły nam się bliźniaki. Obecnie (2023) mają 9 lat i myślę że niebawem będą gotowi na przejechanie tej samej trasy ze mną. Jest szansa że w 2024 albo 2025 zrealizujemy ten plan 🙂